Zwycięzca w trzecim etapie
Praca użytkownika Pablodar
Nie wiedzieli, co zaskoczyło ich najbardziej - widok stwora, nagłe ozdrowienie Gady czy jej wyznanie - ale nie był to koniec niespodzianek.
Zobacz całe zgłoszenie
Gada jednak uśmiechnęła się smutno i powoli wyciągnęła rękę w jego kierunku. Bestia opuściła łeb i dała się delikatnie pogłaskać - niebieskawe płomienie błyskające między jej palcami przygasły, a ciało potwora przeszył delikatny dreszcz ekstazy.
- Oczywiście poznałam go, gdy... miał inny kształt. Nazywa się Raxghathon. Przyszłam tu, żeby mnie zabrał. Nie idźcie za nami, bo w tym labiryncie nigdy nas nie znajdziecie. To jego królestwo. - cicho powiedziała Gada, nadal łagodnie pieszcząc stwora. Ten mruknął i szybko, ale delikatnie chwycił ją w prawą łapę. Spojrzał na stojącą przed nim trójkę, jakby miał nadzieję, że go zaatakują, ale nic takiego nie nastąpiło. Zanim odwrócił się, by zniknąć w ciemności Gada zawiesiła jeszcze swoje spojrzenie na Oghrenie i powiedziała:
- Miłości siła jest wszechmocna, w przedziwny sposób bywa owocna...
Jeszcze przez chwilę było słychać leniwe kroki bestii zabierającej ze sobą tą, którą mieli uratować. A potem została tylko cisza.
- Ohyda! - wykrzywiła się Bella. Maren nic nie powiedział, ale miał taki wyraz twarzy jakby znienacka wrzucono go do wypełnionej lodowatą wodą balii. Krasnolud natomiast zmarszczył brwi, wyraźnie starając się sobie coś przypomnieć.
Po chwili odezwał się robiąc krótkie przerwy co dwa, trzy wyrazy:
- Czasem wzniesie cię na gór szczyty,
budząc radość, nad światem zachwyty.
A czasem, gdy uśpi słodycz uczucia
rozsądku ściany padają bez kucia
i bywa, że smutek lub śmierć to przywieje,
gdy boski wiatr znienacka zawieje.
Maren i Bella spojrzeli na Oghrena - deklamujący wiersze krasnolud to już było dla nich zdecydowanie za wiele jak na jeden dzień. Szary Strażnik pokręcił głową i wycedził:
- No co? Myślicie, że my tam pod ziemią tylko kilofami wywijamy? Że pod tymi brodami nie kryje się czasem bardziej utalentowana dusza? Mamy lepsze pieśni i poematy niż moglibyście podejrzewać, tylko po prostu nie wycieramy sobie nimi gęby przy byle okazji! - prychnął i kontynuował już spokojniej. - Te wersy pochodzą z jednego z najsłynniejszych poematów naszej rasy. Gada wiedziała, że muszę go znać oraz że wy go na pewno nie znacie. Uznała pewnie, że sam mam podjąć decyzję czy wyjaśnić wam, o co chodzi. Mam nadzieję, że nie zrobiłem błędu - popatrzył wymownie na swoich towarzyszy - Usłyszeliście te wersy czy tylko ich słuchaliście?
Na kilka uderzeń serca zapadła cisza, a potem odezwała się Bella:
- Gada chce go zabić. Zeszła tu, żeby go przywabić, żeby jej zaufał, żeby uśpić jego czujność. Wtedy go zaatakuje.
- I liczy się z tym, że może przy tym zginąć - wtrącił się Maren - Albo nawet ma na to nadzieję.
- Tak - kiwnął głową Oghren - A powiedziała mi to, bo potrzebuje naszej pomocy.
- Pomocy? Sama przecież powiedziała, że nie damy rady ich odnaleźć! - wykrzyknął Maren. Bella poprzestała na wzruszeniu ramion.
Oghren podszedł do worka, w którym upchnęli zbroję Gady i zaczął w nim grzebać.
- Kolejne linijki są takie:
"Zakuć więc swe serce w zbroję musisz,
nim z mroku złe moce skusisz."
Podniósł się z triumfem w oczach oraz owalnym kamieniem w dłoni. W chwili, gdy skierował rękę w kierunku korytarza, w którym zniknęła Gada, kamień zaczął delikatnie świecić, tak, jakby w środku zapłonął rozchwiany płomień świecy.
- Kamień poprowadzi nas do Gady. Przeżyjemy czy zginiemy - to już zależy od nas.
Schowaj zgłoszenie
Wyróżnieni w trzecim etapie
Praca użytkownika YtseMan
Cała trójka odwróciła się gwałtownie w jej stronę, starając się jednocześnie nie tracić z oczu bestii.
Zobacz całe zgłoszenie
Gęstą atmosferę w końcu przecięło pytanie, które wydusiła z siebie Bella, a które kołatało się w głowach całej trójki:
- Jak... jak to możliwe?
- Ty, zdaje się, jesteś magiem, więc pewnie miałbyś kilka pomysłów - odpowiedziała Gada uważnie spoglądając na Marena. Słowo "mag" wykrzywiło jej usta, jakby właśnie ktoś wepchnął jej w usta cytrynę.
- To nie najlepsza pora na egzaminy - odparł czarodziej oschle - Ale... Możliwa jest zmiana kształtu. Albo odpowiednie zaklęcie. Albo, jeśli on jest tym, czym myślę - pojawił ci się we śnie.
Oghrenowi i Belli od razu coś w tym zdaniu nie pasowało, choć przez chwilę nie wiedzieli co. Dopiero po kilku sekundach do nich dotarło - powiedział "on", zamiast "to".
Gada skinęła głową:
- Tak, to był sen. Oczywiście wyglądał w nim inaczej niż w rzeczywistości. Choć i tak czułam w nim jakiś mrok, obcość, coś niekrasnoludzkiego... Potem przez kilka dni było ze mną fatalnie, a sen ciągle do mnie powracał, ale potem poczułam się oczyszczona i przestałam w ogóle o nim myśleć. Dopiero po miesiącu zauważyłam, że jestem w ciąży, choć nie miałam prawa być. Bałam się zwrócić do kogokolwiek z rodziny. Pomógł mi dopiero mój dobry przyjaciel, Sevran. Znasz go, magu?
- Bardzo nieprzystępny człowiek, ale wybitny czarodziej.
- Wybitny - przytaknęła Gada. - Odszukał w swojej bibliotece księgę "Dziecko Ścieżek".
Wszystko się zgadzało. W szczególności fragment, który mówił o tym, że on, nazwany tam Strażnikiem Ścieżek - skinęła głową na stwora, który bezgłośnie i niemal bez ruchu przysłuchiwał się ich rozmowie - może mieć... hmm... dostęp tylko do osób, które wyrażą na to zgodę, wypowiadając pół-życzenie, pół-zaklęcie oraz podzielą się z nim krwią.
Wtedy uświadomiłam sobie, że kilka dni przed koszmarnym nie-snem poproszono mnie o złożenie przysięgi wierności, którą miałam potwierdzić kilkoma kroplami swojej krwi oraz wypowiedzeniem paru tajemniczych słów...
- Harrowmont... A to menda - wycedził Oghren.
- A któż by inny? - roześmiała się cynicznie Gada. - Przecież niedawno przegrał walkę okoronę z Bhelenem i stracił większość swoich wpływów? A po co? Oczywiście dla pieniędzy
i władzy! Strażnik Ścieżek żyje tysiące lat, zna drogi do thaigów, o których mówi się już tylko w legendach, i do takich o których już całkiem zapomniano. A te thaigi istnieją i kryją niewyobrażalne bogactwa. Harrowmont za pomocą mego dziecka - głos Gady załamał się na moment, z jej gardła wyrwało się echo szlochu, ale szybko się opanowała - chce zyskać kontrolę nad Strażnikiem. Uciekłam mu, by odnaleźć go pierwsza - może da mi spokój, gdy oddam mu potomka...
Przerwała, bo stwór poruszył się lekko, zwracając łeb w stronę korytarza z którego wyszli. Gada spojrzała na niego, po czym powiedziała:
- Nie tylko was poszczuł na mnie Harrowmont. Zbliżają się następni.
Stwór podniósł łapę i wykonał drobny ruch, jakby odganiał od siebie muchę. Niebieskawa poświata wokół jego palców na moment stała się oślepiająco jaskrawa, niemalże biała.
Korytarz za nimi zamknął się z cichym mlaśnięciem, ale nie tak, jak przemieściłyby się kamienie, ale jakby poruszyły się jakieś ukryte pod skałami mięśnie. W tej samej chwili po przeciwnej stronie otworzył się inny korytarz, którego przed momentem nie było.
Gada zrobiła dwa kroki w jego stronę:
- To ich spowolni, ale jeśli mają ze sobą maga, to pewnie znajdą inną drogę i dalej będą nas ścigać. Decydujcie...
Schowaj zgłoszenie
Praca użytkownika Yazeva
Oghren czuł dwie rzeczy. Po pierwsze, jego skądinąd wytrzymały żołądek kiepsko sobie radził z wizją krasnoludki splątanej w pościeli z zaślinioną, rogatą potwornością, na którą patrzyli.
Zobacz całe zgłoszenie
Po drugie, Felsi mogła jednak trafić o wiele gorzej.
-Ojcem. – Maren omal nie zadławił się tym słowem. Twarz miał białą jak kreda. Bella szybko odczytała jego myśli.
-Maren. To nie jest demon pychy.
-Ogólcie mnie i nazwijcie bryłkowcem! – wychrypiał Oghren. –Mój tyłek, nie demon pychy. Nie widzicie tego? – Oczy krasnoluda zwróciły się w stronę Gady. Jej twarz nie wyrażała niczego. –Arcydemon. No, może jego niedorozwinięty kuzyn, którego nie zaprasza się na święta. Ale w tym jest Arcydemon, niech mnie Kamień pochłonie. Coś ty zrobiła kobieto?
Gada zmarszczyła brwi, z wysiłkiem wspierając się na łokciu. Drugą rękę wyciągnęła pewnie w stronę stwora, a kiedy ruszył ku niej, trójka towarzyszy błyskawicznie sięgnęła po broń. Stworzenie zwróciło na nich swe żółte, pełne upiornej świadomości ślepia. Oghren poczuł, jak włoski stają mu dęba na karku. Z prawej strony dobiegł go cichy szept naciąganej cięciwy, z lewej – elektryczne iskrzenie magii. Byli gotowi na wszystko. Kiedy jednak monstrualna sylwetka przysunęła się do Gady, nie było w niej nic z potwora. Była kochankiem. Rogaty pysk, przywodzący na myśl tyleż smoka, co demona pychy, otarł się o twarz krasnoludki z widoczną czułością, spragniony pocałunków. Gada witała go z radością. Trwało to tylko chwilę, ale na ten moment oboje wydawali się zagubieni w czasie. Oghren nawet nie zauważył, kiedy opuścił topór.
-Niech mnie Kamień pochłonie - powtórzył.
-Pani – odezwała się Bella. Łuk spoczywał teraz bezpiecznie na jej ramieniu. –Wyrażę myśli nas wszystkich, kiedy powiem, że rozpaczliwie potrzebujemy wyjaśnienia.
Gada powiodła po nich zmęczonym wzrokiem. Spróbowała usiąść, ale podrażniwszy ranę z jękiem opadła na nosze. Bella zrobiła krok do przodu, aby jej pomóc, bestia jednak zatrzymała ją pomrukiem. Miękkim ruchem stworzenie ułożyło się za plecami krasnoludki, dając jej podparcie. Gada z wdzięcznością pogładziła jego bok.
-Oboje się mylicie, i oboje macie rację – zaczęła głuchym głosem. –Ojciec mojego dziecka to Arcydemon… ale i demon mojej pychy. – Stworzenie zamruczało miękko. Jego oczy wędrowały od twarzy do twarzy, a kiedy Oghren skrzyżował z nim spojrzenia, przeszedł go dreszcz. W tych ślepiach było coś niemal znajomego. –To ja go tak skrzywdziłam. Zanim zaczęłam na nim eksperymentować, był krasnoludem i moim ukochanym, Tuvinem. Szarym Strażnikiem.
-Jakie eksperymenty zmieniają krasnoludy w coś takiego? – Oghren nie był pewien, czy w głosie Marena więcej było obrzydzenia, czy fascynacji. Jemu samemu zrobiło się nagle przenikliwie zimno.
Gada uśmiechnęła się smutno, gładząc Tuvina po pysku.
-Z krwią Arcydemona. I skazą Szarych Strażników – jej oczy na jedno mgnienie spoczęły na Oghrenie. –Pracowałam nad lekarstwem na jej efekty uboczne. Bezpłodność. Rychłą śmierć. Królowa Anora gorąco wspierała moje eksperymenty, przez wzgląd na swojego męża. Miałam zostać Patronką…
-A Harrowmont chciał cię powstrzymać. Żeby Orzammar znowu nie został sam, przeciwko Pomiotom na Głębokich Ścieżkach. Żeby królowa nie zyskała tak potężnych sojuszników, mających wobec niej dług. – Dźwięk elementów układanki, wpadających na miejsca w umyśle Belli był niemal fizycznie słyszalny.
Gada pokiwała głową z gorzkim uśmiechem na ustach.
-Niemal mu się udało. Ale lekarstwo już istnieje. –Pogładziła z czułością wypukłość swojego brzucha. –Jest w naszym dziecku.
Schowaj zgłoszenie
Praca użytkownika Ziralea
Wszyscy popatrzyli na nią zszokowani.
Zobacz całe zgłoszenie
- Zwariowała - zawyrokował Oghren, równocześnie już szykując topór. Niemożliwe przecież, by ojcem dziecka był...
- Gada! Na piaski! W końcu!
Z grzbietu stwora, zwinnie niczym wiewiórka, zeskoczył krasnolud w lekkiej zbroi. Wyminął wszystkich i podszedł do noszy z uśmiechem pełnym troski. Dopiero teraz Oghren zauważył charakterystyczny symbol na jego zbroi oraz tatuaże. Członek Legionu Umarłych.
- Kim jesteś? - zapytał nieufnie Maren, wciąż zerkając na potwora, który usiadł teraz na ziemi niczym posłuszny piesek.
- Przed moim pogrzebem zwano mnie Ragnar Aeducan, bratanek zmarłego króla Endrina Aeducana.
To jedno zdanie wystarczyło, by wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
- Dziedzic tronu - wychrypiał Oghren, patrząc na Gadę i jej brzuch. Nawet pomimo wstąpienia ojca do Legionu Umarłych, dziecko Ragnara mogło zagrażać Harrowmontowi jako Aeducan i zebrać wokół siebie wielu zwolenników starej władzy, zwłaszcza jeśli byłoby chłopcem. Nic dziwnego, że nie chciał do tego dopuścić. Od samego początku chodziło jedynie o politykę.
- Co ci się stało, kochanie? - zapytał tymczasem Ragnar, widząc ranę krasnoludki. Nie czekając na odpowiedź, wyciągnął z kieszeni czerwony kamień. - Zaraz to naprawimy.
Przedmiot w ręku Ragnara rozbłysnął jasno i dotychczas spokojny stwór potrząsnął łbem, warcząc. Od jego cielska do Gady popłynęła błękitna mgiełka i zanim ktokolwiek zdołał zareagować, spowiła ją całą. Gdy zniknęła, po ranie nie było śladu.
- Jak...?
- To stworzenie zrodzone z magii, chłopcze, odkryte jakiś czas temu przez Legion. Świetny tropiciel i obrońca. Jeżeli ma się smycz, można nim sterować. - Podrzucił w dłoni kamień. Gada podniosła się ostrożnie z noszy, trzymając za brzuch. Uśmiechnęła się do Ragnara z wdzięcznością.
- Co teraz będzie? - zapytała.
- Zabierzemy cię do królowej Anory - odpowiedziała od razu Bella. - Ona się tobą zaopiekuje.
- A potem wykorzysta ciebie i dziecko, by obsadzić na tronie Orzammaru marionetkę - prychnął Szary Strażnik. - Zabierzemy cię w inne, bezpieczniejsze miejsce.
- W jakie? Nigdzie nie będzie tak bezpieczna jak tam.
- Dziękuję, ale chciałabym zostać z Ragnarem - wtrąciła Gada, stając obok krasnoluda. - Legion Umarłych mnie ukryje. Dam sobie radę.
- Głębokie Ścieżki to nie miejsce dla dziecka. A ja miałam przyprowadzić cię do Anory - zaprotestowała Bella, marszcząc brwi. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, doskoczyła do Ragnara, wyrwała mu z ręki kamień i uniosła go do góry. Bestia ryknęła, a błękitne płomienie odrzuciły wszystkich do tyłu. Potwór doskoczył do Gady w jednym skoku, złapał ją ostrożnie w paszczę i zawrócił.
- Nie zamierzam zawieść! - zawołała Bella, wdrapując się nadzwyczaj szybko na stwora. Posłała kilka strzał, które nie sięgnęły celu, zatrzymane przez tarczę maga. Ściskając w dłoni klucz do posłuszeństwa podziemnego potwora, Antivanka pomknęła korytarzem razem z Gadą, zostawiając wszystkich w tyle.
Schowaj zgłoszenie