NA GŁĘBOKICH ŚCIEŻKACH ŚMIERĆ KRYŁA SIĘ NIE WŚRÓD CIENI, ALE W OŚLEPIAJĄCYM BLASKU LAWY. Dla tych, którzy się tam znaleźli, stanowiło to odmianę od tego, w jakich okolicznościach zwykła czyhać na nich śmierć. Niezbyt miłą, ale jednak odmianę. Do tej pory oglądali się przez ramię w ciemnych uliczkach, wypatrywali śmierci wśród koron drzew Głuszy czy w goryczy zatrutego kielicha. W końcu należeli do podwładnych króla Alistaira i królowej Anory. Załatwiali sprawy, których nie mogło załatwić wojsko czy oficjalna polityka.

- Na młoty i kowadła, jak ja uwielbiam zapach siarki o poranku. Prawie tak jak zapach…

- Krasnoludzie – napominający szept Belli, szlachcianki wygnanej z Antivy, przerwał poranne wywody Oghrena. Jej głos był ostry, co jeszcze potęgował akcent, ale krasnolud najwyraźniej się tym nie przejął.

- No co, dobrze powitać dzień, nawet jak nie można go odróżnić od nocy. – Podniósł się i rozejrzał wokół. Pozostali jego towarzysze, elfia łotrzyca podzielająca Oghrenową miłość do trunków i młody mag, który jednocześnie pracował dla Wieży i dla królowej, już upakowywali resztki tobołów po obozowisku.

Alara uśmiechnęła się do niego. Widać łączyła ich nie tylko miłość do trunków, ale i podobne poczucie humoru.

- Nasz cel znajduje się na północ, niezmiennie. Zrobiłam jeszcze szybki zwiad – oznajmiła z entuzjazmem nieprzystającym do miejsca. – Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, jeszcze dziś dostarczymy Lordowi Harrowmontowi jego zgubę.

Mag i szlachcianka tylko przytaknęli, Oghren ze smutkiem skinął głową i po tym zwyczajowym rytuale ruszyli w drogę. Krasnolud trochę tęsknił za widokiem jakiegoś pomiota. Lawa była dość marnym wrogiem. Nie można było zatopić w niej topora, a przynajmniej nie bez szwanku dla broni. Rytm marszu wśród ciasnych, śmierdzących pajęczyną korytarzy przerywali tylko na zwyczajowe pytania: „czemu królowa wysłała swoich agentów na pomoc Harrowmontowi?”; „jak i po co królowa zapewniła swoim agentom kompanię krasnoludzkiego Szarego Strażnika?”, „czemu krasnoludy same nie rozwiążą swoich problemów?”.

Parę godzin później, gdy przestawali czuć nogi, Maren położył dłoń na ramieniu Alary. Pozostali także się zatrzymali. Mężczyzna, a może chłopak jeszcze, podniósł dłoń ku górze, zacisnął ją w pięść, a z jego garści wypłynęły srebrzyste nici.

- Jest w środku – oznajmił, wskazując na potężne, kamienne drzwi. Wszyscy wzięli oddech. Wszyscy poza Oghrenem, który odruchowo chwycił topór.

- I nie tylko ona, ale jeszcze pomioty. Czuję je. Wreszcie.

- Twój entuzjazm mnie przeraża – skomentowała Bella, wypatrując jakiejś odnogi korytarza, a może wyłomu w ścianie. Na próżno. – Jeśli pociągniemy dźwignię i otworzymy drzwi, od razu ten, kto porwał Gadę Helmi, dowie się o nas.

- Niech się dowie.

- I twój uśmiech. Twój uśmiech też mnie przeraża.

Zbliżali się do celu. Już mieli odnaleźć Gadę Helmi, córkę jednego z krasnoludów najwyższej kasty krasnoludzkiej w Kar’Hirol, przebywającą pod opieką Harrowmonta. Jej wysoka pozycja w thaigu o dużym znaczeniu mogło tłumaczyć zainteresowanie królowej. Było to tłumaczenie naciągane.

Nie mieli wyjścia. Otworzyli drzwi.

Ze zgrzytem, z mrokiem obejmującym wnętrze przestronnego hallu, zobaczyli straszną rzecz. Krasnoludkę zbryzganą resztkami pomiotów, przytłoczoną ich ilością, a jednak w niemal bersekerskim szale torującą sobie drogą w głąb Ścieżek.

- Świetnie, kolejni. Najpierw Harrowmont, potem pomioty, a teraz wy. Czemu aż tylu chce mojej śmierci. – A za wykrzyknik posłużył topór wbity w czaszkę kolejnej kreatury.




Zamawiając wcześniej dostajesz więcej
Sprawdź ofertę:

Premiera 20 listopada 2014 r.
Polska wersja językowa na wszystkich platformach

Regulamin

Postanowienia ogólne

1. Organizatorem konkursu jest GRY-OnLine S.A. ul. Gabrieli Zapolskiej 16A, 30-126 Kraków KRS: Sąd rej. Kraków–Śródmieście XI Wydz. Gos. KRS nr 0000294732, NIP: 677-21-54-611, kapitał akcyjny 700 000 PLN (opłacony w całości).

zobacz cały regulamin konkursu